Chleb powszedni kaszubskiego Parnasu
Ludmiła Gołąbek
„W całi Pòlsce wszëtcë wiedzą, że Kaszëbi rëbë jedzą. I tak z Bôłtu slédz w smiotanie za pòkrzesny môltëch stanie. (…) Colemało do te pùlczi, przez niechternëch zwóné krëlczi. (…) A pomùchel ùwãdzony wcyg z aptitã je szmakóny…”[1] – takimi słowami o kaszubskim wikcie pisze jeden z kaszubskich poetów, Stanisław Bartelik. I choć dziś je się na Kaszubach wiele więcej mięsa czy innych smakowitości, wciąż jedną z typowych kaszubskich dań są z wiadomych względów ryby. Ale nie o samych potrawach chcę w tym miejscu mówić, ale o tym, jak prezentują się one na stołach kaszubskiego Parnasu i jaki smak nadają one naszej poezji.
We współczesnej poezji kaszubskiej (a mówiąc o tej, mam na myśli dzisiejszą twórczość poetów urodzonych po II wojnie światowej, debiutujących od lat siedemdziesiątych po dziś dzień) nie można znaleźć zbyt wiele wątków na temat jedzenia. Najbardziej wystawna okazuje się być poezja dla dzieci. Wśród wierszyków tych możemy znaleźć Òstrą dietã Witolda Bobrowskiego czy wspomniany wyżej Kaszëbsczi wikt Stanisława Bartelika. Wymieniają one kilka potraw, jakie są powszechnie znane na Kaszubach: prażnica (jajecznica), zylc („zimne nóżki”), „zlónô sokã salotnica grizu” (kasza manna z sokiem), zupa z brukwi z okrasą. Wiersze te stanowią często twórczość użytkową, pisaną jako teksty pieśni. Taki jest też wiersz Eugeniusza Pryczkowskiego pt. Wilijny wieczór, w którym autor wymienia tradycyjne potrawy postne spożywane w czasie wieczerzy wigilijnej: kluski, karp, śledź, zupa owocowa, kapusta.
Jednak znaczna część poezji nie dotyka problematyki kulinarnej, a jeśli już pojawia się w niej jedzenie, nabiera ono najczęściej charakteru znaków symbolicznych. Takie znaczenie przybiera przede wszystkim chleb i na nim chciałabym skoncentrować tutaj swoją uwagę. Chleb – kaszubski „pòwszédnik” – to pokarm stanowiący w wielu kulturach podstawę posiłków niezbędnych do podtrzymywania życia. Wcześnie stał się wraz z winem również bazowym produktem posiłków kultycznych. Jako zasadniczy artykuł żywnościowy posiada również metonimiczne znaczenie „pokarmu” w ogóle. Jest wyrazem pracy, płodności, mądrości. Chleb jest czymś więcej niż owocem, który wystarczy zerwać z drzewa. Jest nie tylko wynikiem współdziałania słońca i uprawnej ziemi, ale jest też owocem pracy człowieka. Jest pokarmem ubogich, uciskanych; jest też znakiem gościnności[2]. Po takie znaczenia chleba sięga poezja Jerzego Stachurskiego, ks. Jana Walkusza, Roberta Żmudy – Trzebiatowskiego, a także Romana Drzeżdżona, br. Zbigniewa Joskowskiego, Lucyny Sorn i kilku innych twórców kaszubskich.
Poezja ks. Walkusza wyraża głęboką cześć dla słowa. Słowo – to dla niego „zôrnô nôdzejë cëskané w rodną zemiã”[3] („ziarno nadziei rzucane w rodzinną ziemię”). Jego wyrazem staje się też chleb. W przenośni tej poeta opisuje swoją misję, którą został obdarowany jako kapłan – jego słowa są jak „òkrëszinczi chleba, wërwóné zôrnom i spiéwie nabrzmiałëch kłosów[4]” („okruchy chleba, wyrwane ziarnom i pieśni nabrzmiałych kłosów”). Poezja ks. Jana Walkusza sięga też po bogactwo archetypów: matki – świętej w swej prostocie, ojca domu – złączonego z ziemią gospodarza, po mit ziemi – matki, żywicielki. Mityczny jest dom przedstawiony w wierszu Żebë bliskò nie bëło dalek, złączony z oznakami kaszubskiej pobożności. W wierszu tym poszanowanie dla okruchu chleba wyraża świętość codzienności, prostoty, wiarę w Opatrzność Bożą.
Chleb buduje też świat poezji Jerzego Stachurskiego. U tego mistrza kaszubskiej metafory[5] w święto Zmartwychwstania „Janiôł kroji brót chleba na dzesãc przëkôzaniów[6]” („Anioł kroi bochenek chleba na dziesięć przykazań”), a rzeka przebita jest „kwasnym mlékã deszczów[7]”. Tu nie tylko chleb, ale też swojskie mleko są jak święta ofiara na stole – ołtarzu życia rodzinnego, przy którym stoją anioły i bronią jego świętości („Aniele – barnij nasz chléb na stole, niech nie mdze mù cëzô lubkòsc noża”[8] – „Aniele, broń naszego chleba na stole, niech nie będzie mu obca słodycz noża”). Dom u Stachurskiego to chleb, kubek mleka, czy ciasto ze śliwkami i szum wody gotującej się na herbatę.
Po symbolikę chleba sięga też Stanisław Janke. Poezje Jankego to refleksje wrażliwego człowieka, próbującego uchwycić przemijającą chwilę. Stanisław Janke tworzy poezję kaszubskiej codzienności – szczególnie w swoim debiutanckim tomiku Ju nie jem mòtélnikem („Już nie jestem poczwarką motyla”, 1983) poeta dobrze się czuje w przestrzeni krajobrazów rodzinnej ziemi, z lasami, jeziorami, polnymi drogami i przydrożnymi „Bòżima mãkama”, w tle. Już w pierwszym wierszu tego tomiku podmiot liryczny wspomina jedzenie, które kojarzy mu się z rodzinnym domem i matką – to smażone ziemniaki na boczku i szklanka maślanki. W tym świecie poeta zamknął swoją refleksję nad wartością rodziny, pięknem prostodusznej wiary, tęsknotą do mitycznego dzieciństwa.
Wątek chleba został też poruszony kilka razy w niewielkim zbiorku urodzonego w latach siedemdziesiątych poety, Roberta Żmudy – Trzebiatowskiego. Jego twórczość cechuje autentyczna, uwewnętrzniona religijność[9]. Jeden z jego wierszy zatytułowany został zatytułowany został Cëdowné pòwielenié („Cudowne rozmnożenie”). Autor tomiku pt. Òdłómczi nawiązuje w ten sposób do biblijnych cudów rozmnożenia pokarmu, których świadectwa zapisane zostały na kartach tak Starego, jak i Nowego Testamentu. Sam wiersz nie odwołuje się bezpośrednio do żadnego z tych wydarzeń, wyraża jedynie wewnętrzną postawę osoby mówiącej – jego serce jest „rozmienioné na miôłczi” – rozbite, pokruszone tak, by dawać się potrzebującym. Analogiczną konwencję poetycką podtrzymuje poeta w wierszu Bògati młodzónk ë gdowa: tytuł jest nawiązaniem do konkretnych bohaterów znanych z ewangelii synoptycznych i przywołuje w pamięci ich postawę względem rzeczy materialnych i Prawa Bożego. Treść utworu jest skontrastowaniem dwóch obrazów zaczerpniętych z codzienności. Pierwszy to opis świeżego bochenka chleba, pachnącego świeżym żniwem, w którym dojrzeć można bogactwo pól pszenicznych i żytnich, radosnych żniwiarzy, ciężar snopów pełnych ziarna i bogactwo zboża. W tej obfitości nie ma jednak „ni jednégò zôrenka prôwdë”[10]. Druga scena prezentuje zeschnięty kawałek chleba „poczerniałi òd chòwaniô gò na czôrną gòdzënã”, który ma wprawdzie gorzki smak łez matki głodnych dzieci, jednak właśnie on ukrywa on w sobie prawdziwe bochenki miłości. Metafora wdowiego chleba i chleba bogatego młodzieńca wyraziła dwa rodzaje bogactwa, z których tylko jeden mógł wyrazić prawdę i miłość.
Charakter utworów Romana Drzeżdżona zawartych w zbiorze Czile slów òd mie dlô ce można określić jako twórczość odżegnującą się od formy i pozy. Ta prostota nadaje często poezji Drzeżdżona wrażenie banalnej. Poeta zdaje się poruszać po bardzo prozaicznej tematyce i jest to jego sposób na twórczą oryginalność[11]. Wiersze mają na ogół charakter uniwersalnych rozważań, jednak podmiot liryczny zdradza swoje zakorzenienie w kaszubskiej przestrzeni przyrody, wsi rybackiej (por. Jesz dërch[12]). W tej szczególnej Arkadii również odnajdziemy okruchy chleba. „Nen malinczi Swiat | zapisóny | midze chëczą a pòlã (…) Wòniący | swójsczim chlebã nënczi (…) do chtërnégò | Jesmë zapisóny”[13] („Ten malutki Świat, zapisany między domem a polem, pachnący swojskim chlebem matki (…), do którego jesteśmy zapisani”). Świat przedstawiony w tych wierszach to Kaszuby z końca XX wieku. Zapach swojskiego chleba podyktował w sercu podmiotu lirycznego miłość do rodzinnych stron.
Poezja, którą tu przywołałam i ta, którą tu jedynie napomknęłam, to wprawdzie twórczość dość młoda – najstarsze wiersze mają najwyżej trzydzieści lat, jednak wspomniani przeze mnie twórcy są ludźmi różnych pokoleń. I choć forma tej poezji jest zróżnicowana, jednak można znaleźć dla niej wspólny mianownik. Jest ona zespolona wartościami, z którymi wiąże się chleb – domem, matką, ziarnem, stołem, ziemią, ołtarzem. Te konotacje budują w poezji świat wartości, wyrażają to, co najgłębsze. Współczesna poezja kaszubska nie mówi wiele o kulinariach. Jednak pokarm, który możemy degustować za pośrednictwem poetów, ma smak specyficzny – jest to smak świętej codzienności. W figurze chleba poeta przywołuje to, co jest powszednie, a co w swej prostocie daje życie – buduje w poezji przestrzeń sacrum.
[1] S. Bartelik, Kaszëbsczi wikt, w: J. Labuda, Zôrno mòwë, s. 103.
[2] Por. Chleb, w: W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 1990, s.41.
[3] J. Walkusz, Słowa mòje, [w:] idem, Jantarowi pôcerz. Jantarowy pacierz, Gdynia 1991, s. 28.
[4] Tamże.
[5] S. Janke, Słowo Jerzego Stachurskiego, [w:] „Pomerania” VII-VIII 2005, s. 83.
[6] J. Stachurski, Zmartwëchwstanié, [w:] tenże, Naczynia połączone mowy, Banino – Pelplin, 2005, s. 59.
[7] Tenże, Modlitwa na pòst, [w:] tamże, s. 57.
[8] Tenże, Aniele, [w:] tamże, s. 64.
[9] Szerzi ò tim w: S. Janke, Odłamek kaszubskiej całości, [w:] „Pomerania” IV 1998, s. 66.
[10] R. Żmuda – Trzebiatowski, Bògati młodzónk ë gdowa, w: Òdłómczi, Gdynia 1997, s. [12].
[11] [R. Drzeżdżon], Jô nie lëdóm pòezëji. Rozmowa z Romanem Drzeżdżonem. Rozmawiał P. Szczypta, „Pomerania”, IX 2002, s. IV.
[12] R. Drzeżdżon, Jesz dërch, w: Czile slów òd mie dlô cë, Gdiniô 2004, s. [5].
[13] R. Drzeżdżon, *** (Nen môlinczi Swiat…), [w:] tamże, s. [6].